niedziela, 12 stycznia 2014

Większość ludzi nie prowadzi swojego życia. Oni tylko je akceptują.

 

Według prawa Pareto, włoskiego socjologa i ekonomisty żyjącego na przełomie XIX i XX wieku, 80 procent całego majątku na świecie znajduje się w rękach 20 procent ludzi, a gdy odwrócimy zapis, to wyjdzie, że 80 procent ludzi na świecie pracuje na pozostałe 20 procent, które posiada w zasadzie cały majątek. Bogaci nie chcą dzielić się z nami swoimi pieniędzmi, wolą ich mieć tak dużo, żeby nie wiedzieć co z nimi zrobić. Posiadając tak ogromną ilość bogactw, można rządzić światem, wywierając wpływ na polityków, sterując gospodarką, wydając pieniądze na zbrojenia po to gdy, wejdą nowe technologie sprzedać starą broń biednym krajom i wywołać wojnę oferując tę samą broń obu stronom. Manipulowanie światem w dobie XXI wieku jest łatwiejsze niż 100 czy 200 lat temu i nieważne, czy się wierzy w teorię spisku, czy nie ona zawsze będzie istniała, dopóki istnieje tak wielkie rozwarstwienie społeczne na kuli ziemskiej. W interesie najbogatszych ludzi świata jest utrzymanie takiego status quo, bo jest gwarancją zwielokrotniania zysków i rozszerzania strefy wpływ na inne państwa. Przykładem tego są kraje socjalistyczne, które za przyzwoleniem Rosji stały się krajami demokratycznymi i musiały zlikwidować w większości, swoje zakłady pracy tylko po to by, obcy kapitał mógł sprzedawać swoje wyroby nie dość, że gorszej jakości to jeszcze drożej niż kosztowały rodzime. Politykę globalizmu uważam za słuszną, jednak okradanie państw pod płaszczykiem globalizmu uważam za hańbiące, a winę za to ponoszą nasze władze polityczne, które w ten, a nie inny sposób podpisały akces unijny. Dzisiaj należałoby dążyć do tego, by za wszelką cenę obalić jaśnie panujących sprzedawczyków , uwolnić Polskę od ich szemranych interesów i w ramach przemian polityczno – ustrojowych odbudować przemysł.

 Wielu rodaków zgodzi się ze mną, że w Polsce produkowano najwyższej jakości produkty, które zginęły bezpowrotnie zastąpione przez zagraniczne buble, które w większości i tak są produkowane w Chinach. Te i inne przemiany powodują, że kapitał w dalszym ciągu znajduje się w rękach 20 procent ludzi i nie jest, ważne kto tym zarządza ważne, by nie pogarszać warunków ekonomicznych ludzi pracujących. Bywa raz na jakiś czas, że masy pracujące nie mogąc znieść dłużej cierpienia, zrywają się do powstania, by zrzucić jarzmo wyzysku, lecz to nie przesądza o zmianie proporcji wartości majątku tylko o zmianie klas posiadających. Wielu wspaniałych mówców motywacyjnych stara się obalić zasadę, Pareto a ja uważam, że na dzisiejszym etapie rozwoju człowieka jest to niemożliwe i świadomość ludzka raczej jest nieświadomością, dlatego tak wielu ludzi nie ma wpływu na swoje życie. To nawet nie bogaci decydują o tym czy będziesz bogaty, czy nie, bo możesz wygrać w Totolotka miliardy i jak mówią statystyki, aż 90% wygrywających po trzech latach znowu się staje golasami. Pozostałe 10%, którzy utrzymali się na górze, eliminuje z gry nadwyżkę, która albo bankrutuje, albo przegrywa wszystko w kasynie. W Totolotka możesz wygrać, choć zdarza się to bardzo rzadko w kasynie, choć wygrywa się częściej to i więcej jest przegranych. Kroniki towarzyskie opisują setki, a nawet tysiące osób, które przegrały cały majątek w kasynie a o wygranej, która rozbiła bank kasyna tylko jednej. W Hiszpanii trzech matematyków przez pół roku przychodziło do kasyna i robiło notatki od otwarcia, do zamknięcia analizując wszystkie możliwe kombinacje, po upływie pół roku i dokonaniu odpowiednich obliczeń postawili na wyliczone liczby i rozbili bank. Właściciel nie chciał im wypłacić i dopiero sąd zadecydował  o tym, że otrzymali wygraną. Reasumując można się z matematyką, zgodzić lub ale nikt nie jest w stanie obalić tego, że 2+2=4 dlatego prawo Pareto jest nadal obowiązujące i 80% ludzi to bezwolna masa sterowana przez media po to by 20% ludzi mogło, żyć w luksusie posiadając, 80% wartości bogactw.

Marek Goślicki.

niedziela, 5 stycznia 2014

Pięćdziesiąt lat, to starość wieku młodzieńczego, sześćdziesiąt, to młodość wieku starego.

 

Wydłużający się okres życia przeciętnego człowiek na naszej planecie powoduje, że gdy zakończy się pierwszy najtrudniejszy etap naszego życia, zaczynamy jakby żyć od nowa i poszukujemy nowych wartości, nie przejmując się wiekiem. Pierwsze pięćdziesiąt lat to okres bardzo trudny w życiu każdego człowieka, gdyż w trzecim roku naszego życia rodzice posyłają nas do przedszkola, gdzie wraz z rówieśnikami zaczynamy naszą pierwszą wspólną edukację. Po przedszkolu szkoła podstawowa, w której nie tylko uczymy się, ale dojrzewamy również do dorosłości, spotykając pierwszą naszą miłość, pierwszego papierosa i pierwszą szklankę wódki lub wina. Szkoła średnia to już inny poziom i trudniejsze wybory i po nich  albo idziemy do wojska, albo na studia, jeżeli wcześniej się nie ożeniliśmy lub nie wyszliśmy za mąż. W wieku 25-30 lat jesteśmy żonaci lub zamężni i budujemy swoje szczęście wokół przychodzącego na świat potomstwa, któremu staramy się zapewnić mieszkanie, wyżywienie i absolutnie najlepszą rozrywkę na poziomie najwyższej technologii. Pracując po 8- 12 godzin dziennie z nadgodzinami w sobotę i niedzielę nawet nie zdążyliśmy się dobrze zastanowić nad wieloma sprawami, a już nasze dzieci przynoszą nam swoje dzieci do popilnowania, bo muszą to, muszą tamto. Patrzymy w kalendarz, a tu zbliżają się nasze 50,60 urodziny, a my z życia mieliśmy tyle, co jak powiedział kiedyś B. Linda w filmie, że życie jest krótkie i zasrane jak koszulka niemowlaka. Uświadamiamy sobie, że przez całe życie tak naprawdę nic nie osiągnęliśmy oprócz wkładu własnego włożonego w ciągłość zachowania gatunku ludzkiego, a to nie wystarczy, żeby zapisać się złotymi zgłoskami w annałach.

 Nasze dzieci z miłości do nas nie chciałyby byśmy się w coś, angażowali, bo po co przecież jak coś chcemy fajnego zrobić, to zawsze możemy popilnować wnuki. Wielu ludzi ma jednak inne potrzeby niż oglądanie zasranych pieluch swoich wnucząt i choć świata się nie dogoni to, nie znaczy, że należy stanąć w miejscu. Kiedyś ktoś wymyślił głupie pojęcie, że po czterdziestce czy po pięćdziesiątce człowiek przeżywa drugą młodość, uważam, że to wierutna bzdura, że młodość można przeżywać  co każde dwadzieścia lat jeżeli tylko ma się niedosyt tego co się uczyniło. Z roku na rok poprawiające się warunki socjalne i zdrowotne powodują, że okres starzenia wydłuża się, czego dowodem jest, że coraz więcej osób w wieku pięćdziesięciu, czy sześćdziesięciu lat decyduje się mieć dziecko i nie jest to oznaka głupoty, czy drugiej młodości tylko stabilizacji życiowej oraz udowodnienie bzdur głoszonych przez niedouczonych lekarzy. Szybki postęp we wszystkich dziedzinach życia zmienia całkowicie postrzeganie świata, tylko jeszcze szkolnictwo za tym nie nadąża, głosząc XIX w. poglądy, siejąc spustoszenie, w głowach niedojrzałych jednostek. Człowiek jako ssak całe wieki musiał dostosowywać się do istniejących warunków i żadna nauka nie jest w stanie go ograniczyć tym, że nie nadąża za jego rozwojem, postępem i zmianami psychicznymi, które warunkują ten postęp. Nie chcę pisać, co było kiedyś, bo wszyscy o tym wiemy, ale mogę napisać co będzie w przyszłości jeżeli tej ciągłości nie przerwie jakaś okrutna wojna, to ludzkość wkroczy na drogę jeszcze większych swobód, czas życia wydłuży się jeszcze bardziej i w niedalekiej przyszłości to nie sześćdziesięciolatek, ale osiemdziesięciolatek będzie tym, o którym śmiało będziemy mogli powiedzieć, że to młodzieniec wieku starczego.

Marek Goślicki.

niedziela, 29 grudnia 2013

Motywacja religijna, osobista i mniej lub bardziej nierozpoznana, odgrywa wielką rolę w programie dzisiejszej rekonstrukcji społecznej.

Dzisiejsza zinstytucjonalizowana religia nie jest dobra dla człowieka w dążeniu do ustalania programów dążących do rekonstrukcji społecznej tylko z jednego powodu, ponieważ za bardzo go ogranicza. Tak jak potrzebna jest wolność w demokracji, tak również potrzebna jest wolność religijna, w której kapłani nie będą stróżami starych obyczajów, lecz na równi ze społeczeństwem będą rozwijać nowe podejście do zachowania Bożych  przykazań. Religia nie powinna się mieszać za bardzo w sprawy świeckie, ale człowiek religijny powinien uczestniczyć w życiu społecznym, aktywizować je i dawać swoją postawą przykład moralnego postępowania. Kościół pełni dzisiaj rolę bardziej polityczną niż ewangelizacyjną,  dlatego każdy osobiście powinien, brać czynny udział na zasadzie, oddaj Bogu co boskie i Cesarzowi co cesarskie. Polska, Europa a w końcu cały świat dostrzega w pewnym stopniu kryzys wiary, kryzys, którego kościół mógł, uniknąć idąc z duchem czasu, nie wikłając się ,w politykę a rozwój życia społecznego, ewangelizując lepiej społeczeństwo. Dążeniem  polityków jest wyeliminowanie wiary ze społeczeństwa w ogóle, dlatego , że człowiekiem niewierzącym łatwiej jest manipulować a wizja, jaka jest realizowana, ma stworzyć jeden wielki globalny rząd na świecie. Wydawać by się mogło, że politycy są mądrymi ludźmi, a jednak wychodzi na to, że nie, nie znają historii i nie wiedzą, że z wiarą jeszcze nikt nie wygrał, a  wiadomo przecież, że już Egipcjanie próbowali, Rzymianie a współcześnie Stalin, Hitler i w Polsce przez 50 lat komuniści .

 To, że jakiś Kowalski, czy Wiśniewski nie wierzy to, nie znaczy, że nikt nie wierzy, kryzys wiary może dotyczyć całych społeczeństw, jak to lubi określać prasa, ale nie musi dotykać poszczególnych jednostek. Z wiary wyśmiewali się Marks i Lenin, tworząc nowe ideologie, które nie przetrwały próby czasu, a religia czy prościej mówiąc wiara, przetrwała całe tysiąclecia, bo towarzyszy człowiekowi od pierwszych dni jego narodzin. Religia towarzyszyła człowiekowi przez wieki, bo człowiek musi w coś wierzyć nawet wtedy gdy mówi, że nie wierzy, dzisiaj jacyś zapaleńcy globalizacji uważają, że to jest nowy pomysł dla świata,  bez wojen a ja uważam, że globalizacja tkwiła zawsze w umyśle ludzkim, a nie kto inny tylko politycy izolowali człowieka od tego. Nie kto inny tylko człowiek wierzący był pierwszy, by podać rękę drugiemu człowiekowi  bez względu na poglądy i kolor skóry i upajanie się dzisiejszych polityków ideą starą jak  świat jest śmieszne. Jezus pierwszy powiedział swoim uczniom Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody, a kto w tym przeszkadzał jak nie władcy tego świata, gdyby nie oni globalizacja dawno byłaby faktem dokonanym. Mało tego nie da się jej, przeprowadzić bez religii walcząc, z wiarą, bo kto mieczem wojuje od miecza ginie. Początek zjednoczenia kościołów dał JPII zapraszając do wspólnej modlitwy wszystkie religie świata. To jest właściwa droga do globalizacji poprzez znalezienie wspólnego języka międzynarodowego, wspólnego prawa i wspólnej religii. Spełniając te trzy warunki, ludzkość nauczy się żyć w pokoju, lecz by do tego doszło, trzeba wyeliminować polityków, którzy swoją chorą postawą zatruwają prawdziwe życie. Musi nastąpić przebudzenie, w społeczeństwach by, wyeliminowało te chore jednostki, które rządząc, wyrządzają więcej szkody, niż pożytku, a idea stworzona wieki temu zaowocuje. Nie należy bać się globalizmu, tylko polityków i to ich trzeba eliminować z życia społecznego, a nie zdrowe idee, bo przecież w oczach Boga wszyscy jesteśmy równi.

Marek Goślicki.

niedziela, 22 grudnia 2013

Wiedzieć jest niczym, wyobrazić sobie — wszystkim.

 

To jest piękne i wiem, że prawdziwe, prawdziwe jest to również, że budować obraz w wyobraźni potrafi niewiele osób, a to jest największa przeszkoda w osiągnięciu celu. Prawdziwa droga do celu prowadzi poprzez posiadanie marzeń, a więc wyobrażanie sobie celu ostatecznego, tego co chcielibyśmy osiągnąć. Zdarza się również, że czasami gdy bardzo intensywnie myślimy o czymś, przyśni nam się rozwiązanie, lecz najpierw musi powstać myśl, czego tak naprawdę pragniemy, wiele osób osiągnęło swój cel nie dlatego, że posiadało wyższe wykształcenie, lecz dlatego, że czegoś bardzo pragnęło. Zastanawia fakt, że zbudowanie obrazu w myśli, bo na tym polegają marzenia, które są, podstawą wyobraźni powodują, że zaczyna się, w życiu codziennym realizować nasz projekt, a przecież nie ma na to żadnego dowodu naukowego, że tak jest. Czym wiec jest nauka, skoro nie potrafi wyjaśnić zagadnień z pogranicza jaw a snu, a stara się za wszelką cenę narzucać poglądy materialistyczne, izolując człowieka od jego duchowości. Kto lub co stoi za naszymi marzeniami i za tym , że one się realizują, bo przyjmując tezę materialistyczną człowiek jako maszyna, nie mógłby sobie niczego sam stworzyć w wyobraźni a jego umysł koncentrowałby się tylko na tym co widzi. Czy marzenia nasze, które pobudzają naszą wyobraźnię to energia, która w jakiś nieznany nam sposób pojawia się w trakcie snu po to, by później przeobrazić się w rzeczywistość, czyli energię bardziej zmaterializowaną. Nie zastanawiamy się nad tym co tak naprawdę dzieje się w naszym mózgu, ale gdy w chwilach desperacji potrzebujemy pomocy i zaczynamy intensywnie myśleć, uruchamiamy coś, co za chwilę spowoduje, że nadejdzie ocalenie. Tutaj reakcja przebiega bardzo szybko, natomiast by zmaterializowały, się nasze marzenia potrzeba trochę więcej czasu, nie jest to jednak nie możliwe, tym bardziej że wiadome jest, że nasz umysł tak naprawdę nie wie, co jest rzeczywiste, a co nie.

Na co dzień odbieramy miliony różnych informacji, z których nie wiele zapamiętujemy, możemy sobie oprócz tego myśleć o różnych sprawach i dodatkowo wyobrażać  jeszcze inne sprawy i nie ma tu żadnego konfliktu, bo o tym co mamy robić decydujemy my nie nasz umysł. No właśnie my, czyli kto i tu należy rozwinąć temat , że nasz umysł składa się z podświadomości, świadomości i nadświadomości. Podświadomość jest pierwiastkiem zwierzęcym w mózgu człowieka i nie zna, ograniczeń a tym samy powoduje, że możemy pić, palić, narkotyzować się i robić wiele gorszych rzeczy jeżeli uznamy, że tak wolno np. ta cecha góruje nad wszystkimi tymi ludźmi, którzy są mordercami, gwałcicielami i osobnikami perwersyjnymi. Świadomość,  to coś, co nabywamy, w trakcie naszego całego życia, uczymy się, zdobywamy wiedzę, analizujemy nasze postępowanie, co jest dobre a co nie ale nie w kategorii jednostki tylko ogółu, czy można wyrządzić krzywdę komuś i jakie są tego konsekwencje, w rezultacie nasza świadomość kieruje nas, w stronę religii, etyki czy moralności. Nadświadomość to, krótko mówiąc, pierwiastek Boga w naszym umyśle, z którym właściwie  możemy się porozumiewać jedynie za pomocą wyobraźni a konkretnie obrazów. Tak jak między podświadomością i świadomością możemy toczyć wewnętrzny spór o to co jest dobre a co nie, co możemy zrobić lub nie, czy zapalić, czy wypić, czy jeszcze zrobić coś gorszego, zawsze możemy polemizować, a decyzje podejmie albo podświadomość lub świadomość. Nadświadomość jest bardziej skomplikowana, bo nie przemawia do niej żadne błagalne słowo żaden argument na tak czy na nie, nic co usłyszymy, w naszym mózgu nie pochodzi od nadświadomości, dlatego tylko ludzie medytujący lub modlący się łatwo dochodzą do tego, w stanie kontemplacji , stanie zupełnego wyciszenia, jeżeli potrafią wtedy przesłać obraz do nadświadomości, to tak właśnie zacznie się im to spełniać. Krótko mówiąc, nie słowa nie czyny, tylko wyobraźnia pomoże nam w życiu spełnić swoje marzenia jeżeli będą oczywiście zgodne z naszym sumieniem i nie będą szkodziły nikomu innemu.

Marek Goślicki.

niedziela, 15 grudnia 2013

Jeśli możesz znaleźć drogę bez przeszkód, to prawdopodobnie prowadzi do nikąd.

 

Wielu młodych ludzi, wchodząc w dorosłe życie, łamie sobie rękę lub nogę już na starcie, a jeszcze gorzej gdy rozbije głowę i nie może przez dłuższy czas się pozbierać. Postęp techniczny jest tak szybki , że faktycznie dorośli czasami nie nadążają za młodymi i dlatego wydaje się młodym, że lepsza znajomość, komórki czy laptopa równa się lepszemu dostosowaniu do życia. Życie ma jednak swoje ukryte labirynty, w których młody człowiek się gubi, a w których doskonale porusza się człowiek doświadczony. Dzisiaj młodzież szybciej chce decydować o sobie, szybciej chce mieszkać samodzielnie, mieć partnera i układać sobie życie po swojemu nie bacząc na konsekwencje, których nie potrafi przewidzieć. Problemy te dotyczą  młodych, gniewnych, którym się wydaje, że pełnoletniość to przepustka w dorosłe życie bez barier, problemów i ponoszenia konsekwencji. Iluzja wolności podparta Dowodem Osobistym powoduje, że młodzi przestają słuchać kogokolwiek i zaczynają, żyć na własną rękę nie zdając, sobie sprawy ileż to problemów czeka zaraz na nich za zakrętem. Brak celów, które powinny przyświecać w dążeniu do spełnienia i zaspokojenia osoby, powoduje, że przy pierwszym niepowodzeniu w szkole zrywa się z nią kontakt, rodzice są głupi, bo nie wiedzą co się dzisiaj dzieje w świecie. Seks jest na początku dziennym, bez konsekwencji, przecież to tylko potrzeba fizjologiczna taka jak oddanie moczu, którą trzeba zaspokoić, narkotyki, alkohol imprezy, hulaj dusza piekła, nie ma. Dobrze gdy uderzenie w głowę spowoduje opamiętanie, gorzej, gdy człowiek zatraci, się w tym do reszty na zasadzie na złość mamie odmrożę sobie uszy.

 Nie widząc drogi jak z tego wyjść  lub wstydząc, przyznać się do błędu brnie się dalej w to zło, dobrze gdy na swojej drodze spotka, się kogoś mądrzejszego, kto poda  rękę, źle gdy ten napotkany pcha  jeszcze w większe zło. Obserwuję narastający przyrost ludzi tatuujących się i dochodzę do wniosku, że ci wytatuowani to ludzie, którym trudno dostosować się do ogólnie panujących norm, i którzy za wszelką cenę próbują wyłamać się z tego schematu. Są niby indywidualistami, ale bez określonego celu, chcą przejechać przez życie na gapę, najlepiej na czyichś plecach, robiąc sobie tatuaż, chcą pokazać, jacy są wielcy, a przecież tatuaż nie stanowi o wielkości. Niektórzy traktują tatuaż jak ubranie, ale moda przecież się zmienia. Trudno młodym to zrozumieć, ale o wielkości stanowi to, jacy jesteśmy, a nie ile mamy tatuaży, to ile możemy dać innym, ile czasu możemy komuś poświęcić, by mu pomóc. Bunt młodego człowieka wiele ma twarzy i ujawnia te twarze, jedna po drugiej rodzicowi, by pokazać mu swoją niezależność, ale czy każe za to rodzica, czy siebie samego. Jak będzie się czół z tym tatuażem za dwadzieścia lat, gdy przewartościuje się jego punkt widzenia na życie. Co zrobi, z niechcianym dzieckiem urodzonym za wcześnie, nie dokończywszy edukacji, gdzie pójdzie do pracy i co będzie robił, a przede wszystkim ile zarobi i czy będzie go stać na założenie i utrzymanie rodziny. Te i wiele innych pytań pozostawiam bez odpowiedzi,  a kieruje do tych, którzy myślą, że życie to ślizgawka, z której można łatwo zjechać, nie bacząc na konsekwencje swoich czynów. Wiadomo bowiem, że powstałe problemy muszą później rozwiązywać rodzice.

Marek Goślicki.

sobota, 7 grudnia 2013

Miłość jest czymś z czym się rodzimy. Strach to coś czego uczymy się potem

Miłość jest czymś, z czym się rodzimy. Strach to coś, czego uczymy się potem.

 

Człowiek jest ssakiem i miłość do bliźniego wysysa z mlekiem matki i jak to życie jego będzie, przebiegało ,decyduje horoskop oraz to czego nauczy się przez pierwsze trzy lata życia. Ten okres ma decydujący wpływ na kształtowanie się charakteru, później to już tylko dorastanie. Miłość jest uczuciem, którym możemy obdarzyć każdego, kogo chcemy, strach to emocje wywołane podniesieniem poziomu adrenaliny w organizmie powodujące obawę w sytuacji zagrożenia i ustępującej, gdy to, czego się obawialiśmy, nie następuje. Co innego gdy strach spowodowany jest myślą, że możemy być odrzuceni przez osobę, która nam się podoba, którą chcemy obdarzyć swoją miłością i z którą chcemy związać się na stałe. Naturalna potrzeba kochania jest jednak silniejsza i wiele potrafimy znieść, by opanować niezdrowe emocje i podążać dzielnie w kierunku wybranki naszego serca bez względu na konsekwencje, które czasami są tragiczne dla nas. Powodów jest wiele i nie chodzi tu o jakieś wyzwolenie, które jest tak modne do określania powodów, czemu związek  się nie udał, tylko proste dopasowanie w sferze seksualnej, dopasowanie w sferze emocjonalnej i w końcu w sferze materialno – bytowej. Moim zdaniem te trzy elementy stanowią o trwałości związku, o tym by miłość rodziła się, dojrzewała i kwitła, przez całe życie, czyniąc z dwóch osób szczęśliwą parę.

Brak natomiast zgodności w jednym z tych elementów powoduje, że w związek wkrada się początkowo niepewność, a później strach o przetrwanie związku i brak porozumienia powoduje w ostateczności rozstanie, którego tak naprawdę żadna ze stron sobie nie życzyła. Najtrudniej jest rozmawiać o seksie i o wzajemnych potrzebach oraz o tym jak zaspakajać potrzeby by obie strony jednocześnie miały orgazm. Kobiety różnią się od mężczyzn pod wieloma względami, a już wybitnie pod względem seksu, potrzebują więcej czasu, by rozgrzać swoje ciało i przygotować się do samego stosunku.  Lubią pieszczoty, masaż, przyjemny nastrój, zapalone świece i wiele innych rzeczy, które powodują, że czują się wyróżnione i zaspokojone emocjonalnie na tyle, by móc się oddać mężczyźnie. Mężczyzna jest w stanie wszystko to uczynić gdy chce zdobyć kobietę, lecz później zapomina o tym i wraz z upływem czasu związek umiera w sposób naturalny. Brak wyróżniania swojej kobiety powoduje zaniedbanie sfery emocjonalnej, w której kobieta staje się przedmiotem w związku, a nie podmiotem, o który cały czas należy dbać. Sfera emocjonalna, to, w jaki sposób odnosimy się na co dzień do naszej partnerki lub partnera, jak spędzamy wolny czas oraz jak się porozumiewamy, kształtuje przyszłość naszego związku. Brak tych elementów powoduje niezaspokojone potrzeby, które może w każdej chwili ofiarować  inny mężczyzna, a jeszcze gorzej, gdy okaże się przy tym, że materialnie też jest bardziej uposażony od nas. Tak więc miłość i strach idą w parze przez całe życie, by wymóc na nas szczere i prawdziwe uczucie do naszej wybranki serca, by zaspokoić sferę emocjonalną na najwyższym poziomie i nigdy nie dać do zrozumienia, że zapomnieliśmy choćby przez chwilę o niej i co najważniejsze to wszystko musimy odpowiednio oprawić, tak by nasza wybranka miała, poczucie bezpieczeństwa finansowego nie myśląc, o tym idąc z nami do łóżka, gdzie tu znaleźć bogatszego faceta.

Marek Goślicki.


środa, 13 czerwca 2012

Człowiek jest niezmienny w obliczu przemian.

Człowiek jest niezmienny w obliczu przemian

 

            Czy to prawda, że życie które, przeżywamy nie, zmienia nas ?.  Wielu z nas chętnie zamieniłoby  swoje życie na inne, na życie kogoś, kogo lubimy, szanujemy lub podziwiamy. A co w takim razie z naszym życiem, dlaczego tak trudno dokonać jakiejkolwiek zmiany w naszym postępowaniu. Dlaczego nasze życie pomimo  tego,  że jesteśmy, tak mocno w nim, poniewierani nie dokonuje w nas  żadnych zmian na tyle mocnych, by nie popełniać kolejnych tych samych błędów. Czy jest więc to prawda, że mamy tak zwaną wolną wolę, dzięki której możemy dokonać wyboru? Skąd w nas tyle wiary, że popełniwszy, kolejny błąd zostanie on nam wybaczony  albo poprzez swoje niewłaściwe postępowanie, zmusimy inną osobę do tego by po raz kolejny nam, wybaczyła. Od lat widzimy w polityce te same zjawiska ten, co nie ma racji zmusza tego co ją ma by przeszedł na jego stronę, w którym momencie powstaje zło i dlaczego człowiek tak uparcie się go trzyma. Najprostszym  przykładem jest położenie naszego kraju pomiędzy dwoma państwami, które, jedno jest zawsze przyjacielem a drugie wrogiem, a tak naprawdę, to każde z nich dąży do tego, by mieć nas za sąsiada, ale słabego. W relacjach miedzy ludzkich pojawia się ten sam problem, że jedno musi dominować nad drugim i trudno nam ułożyć sobie normalne relacje, jeżeli nie mamy  nad kimś władzy. Tak naprawdę to myślę, że człowiek jest istotą aspołeczną, ale, że życie z innymi jest łatwiejsze, to tworzy sobie swoje własne życie w obrębie jakieś społeczności, by później przejąć dominację i czerpać z tego korzyści. Korzyści to nie koniecznie muszą, być pieniądze najważniejsza jest władza, wszyscy doświadczamy tego na sobie od urodzenia, nie ma dnia, żeby ktoś nami nie rządził.

Pierwszą władzą jest mama, tata jak dorastamy, to rodzeństwo starsze włącza się do gry, następnie szkoła, kościół itd., itp. Aż do momentu kiedy wyzwolimy się i sami zaczniemy dominować,  nieważne nad kim ważne, żeby mieć władzę,  ale tej władzy tak naprawdę nikt nie ma, bo giniemy w gąszczu zależności jeden od drugiego. Nikt nie ma, władzy absolutnej jest wyłącznie walka o nią, bo człowiek bez walki nie umie żyć. Szybki postęp cywilizacyjny dzięki nowym technologiom sprawił, że świat się skurczył  i metody tej walki też się zmieniły i żeby osiągnąć, cel stosuje się różne metody w zależności od potrzeb, ale pierwszą szkołą jest nasz rodzinny dom, to na tym podwórku, odbieramy lekcje, patrząc na rodziców, rodzeństwo, sąsiadów i tu kształtuje, się nasz charakter tu nabieramy właściwej postawy życiowej. To pierwsze lata naszego dzieciństwa i to jak zajmują, się nami rodzice sprawiają, w jakim stopniu będziemy  wartościowymi ludźmi, podglądamy rodziców każdego dnia i to, co wyniesiemy z domu przeniesiemy na nasz dom , to jak traktował tata mamę , czy mama tatę znajdzie odbicie w naszym własnym domu w zależności od naszej płci i już przez całe życie będziemy powielać ten schemat w kontaktach z innymi bez względu na nasze przekonanie o słuszności tego czy to jest dobre, czy nie. Nie pomogą słowa sprzeciwu, że to nie prawda, bo ja jestem inny(a) od mojego taty, mamy; tak jesteś inny w wymiarze twojego innego podwórka, masz inny dom inny samochód, twój teatrzyk jest bardziej kolorowy, scena, na której grasz, jest ładniejsza, ale rola którą, odgrywasz, jest taka sama.

Marek Goślicki.