Mój ojciec uczył mnie pracować; nie uczył mnie kochać
pracy.
Według mnie to tylko niewolnik może w ten sposób
podchodzić to pracy, bo nie można pracować i nie kochać tego co się robi, sami
przecież wybieramy swój zawód i sami go wykonujemy, a na dodatek staramy się
właśnie robić to co lubimy. Teoretycznie tak, lecz w życiu bywa inaczej,
prawda, statystycznie 80% ludzi jest niezadowolonych ze swojej pracy i
generalnie nie ma to nic wspólnego z tym czy uczył mnie ojciec, czy ktoś inny.
Problem w tym czy potrafimy odnaleźć to co najbardziej nam się podoba i to, co
chcielibyśmy robić całe życie. Są ludzie, którzy bardzo przywiązują się
do swojej pracy i nie dlatego, że to lubią, ale dlatego, że mają z tej pracy
dużo pieniędzy. Są tacy miłośnicy, którzy w pogoni za swoimi marzeniami są w
stanie zdradzić swój kraj i zaciągnąć się jako najemnik, by stać się mordercą
za pieniądze. W końcu są i tacy. Którym ojciec nie mógł przekazać swojej
pasji zawodowej np. ksiądz, bo przecież księża nie mogą się żenić ( wiem, ale
czasami mogą mieć dzieci ). Prawdą jest, że np. prokuratorzy, sędziowie,
adwokaci są bardzo zadowoleni, drugą taką grupą tryskającą radością to np.
policja zwłaszcza w momentach ekstremalnych gdy może się wyżyć podczas
pałowania. Albo drogówka, jak policjant cię złapie na wykroczeniu, zaraz ma
lepszy humor i zapytaj go wtedy czy lubi swoją pracę, czy nie. Wszyscy wiemy,
że nastrój nie zależy od pracy tylko od ilości pieniędzy otrzymywanych za nią
lub możliwości ich kradzenia.
Wystarczy przeanalizować różne grupy zawodowe i od
razu uświadomimy sobie, na czym polega miłość do pracy i kto tak właściwie jest
szczęśliwy. Taki polityk nic nie umie nic, nie wie, bo od wszystkiego ma
ekspertów i tak nie raz, nie dwa się pomyli i nie ponosi żadnej
odpowiedzialności. Nagada głupot w telewizji i uważają go za eksperta, a przecież
wiedzy mu nie przybyło od tego gdy został politykiem, mało tego później
historycy martwią się jak wybielić takiego barana. Mam kilku ulubionych, o
których lubię pisać, ale im dam dzisiaj spokój i zajmę się JKM, bo mam
wrażenie, że ostatnio jest na takich speedach, że jak ma coś powiedzieć, to
trzy razy się zająknie, dwa razy zazgrzyta zębami i tyle hałasu narobi w swojej
wypowiedzi, żeby nikt nie zrozumiał, o co mu chodzi. Osobiście lubiłem go
kiedyś, ale od kiedy przestał odróżniać kolory i mylić kto jest dobry a kto
zły, stwierdziłem, że powinien odejść na emeryturę, bo nie lubi tego co robi i
jego ojciec na pewno nie nauczył go kochać pracy. Praca nie jest najważniejsza,
jak przekonują nas elity naszego kraju, najważniejsze jest mieć władzę i kraść ile
się da, ale tego ojcowie nie uczą dzieci. Wiemy wszyscy, ze gdy zarabiamy
pieniądze, nieważne kto rządzi i jak rządzi, problem pojawia się wtedy gdy
zaczyna brakować pieniędzy i po której stronie się znaleźć; kraść czy być.
Dzisiejsza polityczna mentalność idzie w kierunku, że lepiej mieć niż być, nie
warto się poświęcać, nie warto być uczciwym, czystym moralnie, dziwne, że tak
szybko wszyscy zapomnieli, że tylko dobrem i uczciwością można osiągnąć
prawdziwe człowieczeństwo. Widać z tego ojcowie polityków nie tylko nie uczyli
jak kochać pracę, ale nawet nie nauczyli jak pracować.
Marek Goślicki.