niedziela, 5 stycznia 2014

Pięćdziesiąt lat, to starość wieku młodzieńczego, sześćdziesiąt, to młodość wieku starego.

 

Wydłużający się okres życia przeciętnego człowiek na naszej planecie powoduje, że gdy zakończy się pierwszy najtrudniejszy etap naszego życia, zaczynamy jakby żyć od nowa i poszukujemy nowych wartości, nie przejmując się wiekiem. Pierwsze pięćdziesiąt lat to okres bardzo trudny w życiu każdego człowieka, gdyż w trzecim roku naszego życia rodzice posyłają nas do przedszkola, gdzie wraz z rówieśnikami zaczynamy naszą pierwszą wspólną edukację. Po przedszkolu szkoła podstawowa, w której nie tylko uczymy się, ale dojrzewamy również do dorosłości, spotykając pierwszą naszą miłość, pierwszego papierosa i pierwszą szklankę wódki lub wina. Szkoła średnia to już inny poziom i trudniejsze wybory i po nich  albo idziemy do wojska, albo na studia, jeżeli wcześniej się nie ożeniliśmy lub nie wyszliśmy za mąż. W wieku 25-30 lat jesteśmy żonaci lub zamężni i budujemy swoje szczęście wokół przychodzącego na świat potomstwa, któremu staramy się zapewnić mieszkanie, wyżywienie i absolutnie najlepszą rozrywkę na poziomie najwyższej technologii. Pracując po 8- 12 godzin dziennie z nadgodzinami w sobotę i niedzielę nawet nie zdążyliśmy się dobrze zastanowić nad wieloma sprawami, a już nasze dzieci przynoszą nam swoje dzieci do popilnowania, bo muszą to, muszą tamto. Patrzymy w kalendarz, a tu zbliżają się nasze 50,60 urodziny, a my z życia mieliśmy tyle, co jak powiedział kiedyś B. Linda w filmie, że życie jest krótkie i zasrane jak koszulka niemowlaka. Uświadamiamy sobie, że przez całe życie tak naprawdę nic nie osiągnęliśmy oprócz wkładu własnego włożonego w ciągłość zachowania gatunku ludzkiego, a to nie wystarczy, żeby zapisać się złotymi zgłoskami w annałach.

 Nasze dzieci z miłości do nas nie chciałyby byśmy się w coś, angażowali, bo po co przecież jak coś chcemy fajnego zrobić, to zawsze możemy popilnować wnuki. Wielu ludzi ma jednak inne potrzeby niż oglądanie zasranych pieluch swoich wnucząt i choć świata się nie dogoni to, nie znaczy, że należy stanąć w miejscu. Kiedyś ktoś wymyślił głupie pojęcie, że po czterdziestce czy po pięćdziesiątce człowiek przeżywa drugą młodość, uważam, że to wierutna bzdura, że młodość można przeżywać  co każde dwadzieścia lat jeżeli tylko ma się niedosyt tego co się uczyniło. Z roku na rok poprawiające się warunki socjalne i zdrowotne powodują, że okres starzenia wydłuża się, czego dowodem jest, że coraz więcej osób w wieku pięćdziesięciu, czy sześćdziesięciu lat decyduje się mieć dziecko i nie jest to oznaka głupoty, czy drugiej młodości tylko stabilizacji życiowej oraz udowodnienie bzdur głoszonych przez niedouczonych lekarzy. Szybki postęp we wszystkich dziedzinach życia zmienia całkowicie postrzeganie świata, tylko jeszcze szkolnictwo za tym nie nadąża, głosząc XIX w. poglądy, siejąc spustoszenie, w głowach niedojrzałych jednostek. Człowiek jako ssak całe wieki musiał dostosowywać się do istniejących warunków i żadna nauka nie jest w stanie go ograniczyć tym, że nie nadąża za jego rozwojem, postępem i zmianami psychicznymi, które warunkują ten postęp. Nie chcę pisać, co było kiedyś, bo wszyscy o tym wiemy, ale mogę napisać co będzie w przyszłości jeżeli tej ciągłości nie przerwie jakaś okrutna wojna, to ludzkość wkroczy na drogę jeszcze większych swobód, czas życia wydłuży się jeszcze bardziej i w niedalekiej przyszłości to nie sześćdziesięciolatek, ale osiemdziesięciolatek będzie tym, o którym śmiało będziemy mogli powiedzieć, że to młodzieniec wieku starczego.

Marek Goślicki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz