sobota, 29 października 2016

Czy cel można osiągnąć bez motywacji ?

 

Motywacja to najwłaściwsze określenie na sposób działania jeżeli chcemy coś osiągnąć, albo inaczej nie osiągniemy nigdy niczego jeżeli nie będziemy mieli określonej motywacji. Byłem kiedyś nałogowym palaczem dla tych, co pamiętają czasy komunistyczne, pamiętają również papierosy Extra Mocne z filtrem i bez, Oczywiście zaczynałem od innych, ale poprzez coraz większe uzależnienie zmieniałem marki i doszedłem do tego, że wypalałem 40 papierosów EM bez filtra. Mój organizm już był tak wyczerpany fizycznie, że nie miałem siły przebiec odcinka 100 metrów i w wieku 33 lat stałem się prawie fizycznym wrakiem i oto znalazłem motywację. To, że próbowałem wielokrotnie odzwyczaić się na różne sposoby, to nie tylko, że nie przynosiło efektu, ale powodowało, że za każdym razem gdy próbowałem rzucić palenie, powracałem do nałogu, wypalając jeszcze większą ilość i to, co coraz mocniejszych.

Sposób do całkowitego rzucenia palenia papierosów znalazłem po przeczytaniu bardzo cieniutkiej książeczki na temat jogi. Nie pamiętam już nazwiska autorki, ale wiem, że było to stare wydanie z lat około 50 ubiegłego wieku mówiące o zasadach wizualizacji i o tym, że żeby coś osiągnąć, to trzeba to sobie umieć wyobrazić. Był rok 1985 późna jesień i zacząłem myśleć o tym bardzo poważnie jak wprowadzić to w czyn. W styczniu 1986 r zacząłem metodę odzwyczajania, na zasadzie będę palił papierosa co godzinę, jednocześnie ucząc się wizualizacji, gdyż nie była to taka prosta sprawa. Cieszyłem się jednak z tego, bo w lutym paliłem już co godzinę i dwadzieścia minut, a więc schodziłem z nałogu typu 40 dziennie i organizm stopniowo przyzwyczajał się do coraz mniejszych dawek. W marcu poszedłem o krok dalej i zacząłem palić co godzinę czterdzieści minut i widać było, że organizm przyzwyczajał się do takiego reżimu, tym bardziej że coraz lepiej mi szła nauka oddychania i wchodzenia w różne stany typu alfa, beta, gamma co powodowało, że coraz śmielej wyobrażałem sobie, że już nie palę.

Doszedłem do takiego stanu, że pewnego ranka gdy się obudziłem, po wprowadzeniu umysłu w stan nadświadomy, wyobraziłem sobie taką scenę. Jestem w sali kinowe,j gdzie panuje absolutna ciemność, powoli rozsuwają się kotary i wyłania przeraźliwie biały ekran, na scenę wychodzi nie kto inny tylko ja sam we własnej osobie. Staję pośrodku wyjmuję paczkę papierosów i zapalniczkę, z paczki wyjmuję papierosa i wkładam do ust, po czym przypalam papierosa. Zaciągam się mocno, tak mocno, że widzę, jak jarzy się, na czerwono, końcówka papierosa i jednocześnie po tym zaciągnięciu następuje odruch wymiotny i zaczynam wymiotować. Obrzydliwy smak w ustach po tym co się stało i reakcja wymiotna organizmu na skutek zapalenia papierosa zakodowana, w nadświadomości spowodowała, że od 30 sierpnia 1986 r., do dnia dzisiejszego nigdy nie pomyślałem o tym, żeby zapalić papierosa.

Teraz każdy zapyta a gdzie motywacja, otóż motywacją na moje działanie, gdyż nie ma skutków bez przyczyny, było to, że gdy po raz pierwszy zatrzymało mnie SB i uwięziło na 48 godzin, odczuwałem wielki głód nikotynowy. Miałem pieniądze przy sobie i klawisz kupił mi papierosy, ale powiedziałem, ze następnym razem gdy zostanę zatrzymany nie dam satysfakcji SB-kowi i podczas przesłuchań nie będzie dominował nade mną. I rzeczywiście gdy spotkaliśmy się następnym razem i zaproponował mi papierosa, z uśmiechem na twarzy odparłem – ja nie pale, właśnie rzuciłem. Po wyrzuceniu mnie z pracy za działalność w SOLIDARNOŚCI w 1986 co niektórzy robili zakłady czy wytrzymam, czy wrócę do nałogu. Muszę wszystkich rozczarować, nikt nie wygrał, wygrała nadświadomość, bo co raz wgrane dobrze do nadświadomości nie moż ulec zniszczeniu. Można kłócić się ze swoją podświadomością, można kłócić się ze swoją świadomością, ale gdy zaprogramuje się w coś naszym umyśle, w nadświadomości nie można już tego zmienić ot, tak.

Marek Goślicki.                                                                                           Stoke on Trent 29.10. 2016 r.