Czy cel można osiągnąć bez motywacji ?
Motywacja to najwłaściwsze określenie na sposób działania
jeżeli chcemy coś osiągnąć, albo inaczej nie osiągniemy nigdy niczego jeżeli
nie będziemy mieli określonej motywacji. Byłem kiedyś nałogowym palaczem dla
tych, co pamiętają czasy komunistyczne, pamiętają również papierosy Extra Mocne
z filtrem i bez, Oczywiście zaczynałem od innych, ale poprzez coraz większe
uzależnienie zmieniałem marki i doszedłem do tego, że wypalałem 40 papierosów
EM bez filtra. Mój organizm już był tak wyczerpany fizycznie, że nie miałem
siły przebiec odcinka 100 metrów i w wieku 33 lat stałem się prawie fizycznym
wrakiem i oto znalazłem motywację. To, że próbowałem wielokrotnie odzwyczaić
się na różne sposoby, to nie tylko, że nie przynosiło efektu, ale powodowało,
że za każdym razem gdy próbowałem rzucić palenie, powracałem do nałogu,
wypalając jeszcze większą ilość i to, co coraz mocniejszych.
Sposób do całkowitego rzucenia palenia papierosów
znalazłem po przeczytaniu bardzo cieniutkiej książeczki na temat jogi. Nie
pamiętam już nazwiska autorki, ale wiem, że było to stare wydanie z lat około
50 ubiegłego wieku mówiące o zasadach wizualizacji i o tym, że żeby coś
osiągnąć, to trzeba to sobie umieć wyobrazić. Był rok 1985 późna jesień i
zacząłem myśleć o tym bardzo poważnie jak wprowadzić to w czyn. W styczniu 1986
r zacząłem metodę odzwyczajania, na zasadzie będę palił papierosa co godzinę, jednocześnie
ucząc się wizualizacji, gdyż nie była to taka prosta sprawa. Cieszyłem się
jednak z tego, bo w lutym paliłem już co godzinę i dwadzieścia minut, a więc
schodziłem z nałogu typu 40 dziennie i organizm stopniowo przyzwyczajał się do
coraz mniejszych dawek. W marcu poszedłem o krok dalej i zacząłem palić co
godzinę czterdzieści minut i widać było, że organizm przyzwyczajał się do
takiego reżimu, tym bardziej że coraz lepiej mi szła nauka oddychania i
wchodzenia w różne stany typu alfa, beta, gamma co powodowało, że coraz śmielej
wyobrażałem sobie, że już nie palę.
Doszedłem do takiego stanu, że pewnego ranka gdy się
obudziłem, po wprowadzeniu umysłu w stan nadświadomy, wyobraziłem sobie taką
scenę. Jestem w sali kinowe,j gdzie panuje absolutna ciemność, powoli rozsuwają
się kotary i wyłania przeraźliwie biały ekran, na scenę wychodzi nie kto inny
tylko ja sam we własnej osobie. Staję pośrodku wyjmuję paczkę papierosów i
zapalniczkę, z paczki wyjmuję papierosa i wkładam do ust, po czym przypalam
papierosa. Zaciągam się mocno, tak mocno, że widzę, jak jarzy się, na czerwono,
końcówka papierosa i jednocześnie po tym zaciągnięciu następuje odruch wymiotny
i zaczynam wymiotować. Obrzydliwy smak w ustach po tym co się stało i reakcja
wymiotna organizmu na skutek zapalenia papierosa zakodowana, w nadświadomości
spowodowała, że od 30 sierpnia 1986 r., do dnia dzisiejszego nigdy nie
pomyślałem o tym, żeby zapalić papierosa.
Teraz każdy zapyta a gdzie motywacja, otóż motywacją na
moje działanie, gdyż nie ma skutków bez przyczyny, było to, że gdy po raz
pierwszy zatrzymało mnie SB i uwięziło na 48 godzin, odczuwałem wielki głód
nikotynowy. Miałem pieniądze przy sobie i klawisz kupił mi papierosy, ale
powiedziałem, ze następnym razem gdy zostanę zatrzymany nie dam satysfakcji
SB-kowi i podczas przesłuchań nie będzie dominował nade mną. I rzeczywiście gdy
spotkaliśmy się następnym razem i zaproponował mi papierosa, z uśmiechem na twarzy
odparłem – ja nie pale, właśnie rzuciłem. Po wyrzuceniu mnie z pracy za
działalność w SOLIDARNOŚCI w 1986 co niektórzy robili zakłady czy wytrzymam,
czy wrócę do nałogu. Muszę wszystkich rozczarować, nikt nie wygrał, wygrała
nadświadomość, bo co raz wgrane dobrze do nadświadomości nie moż ulec
zniszczeniu. Można kłócić się ze swoją podświadomością, można kłócić się ze
swoją świadomością, ale gdy zaprogramuje się w coś naszym umyśle, w
nadświadomości nie można już tego zmienić ot, tak.
Marek Goślicki. Stoke
on Trent 29.10. 2016 r.