Dokąd zmierza ludzkość 7
Ślepe i nieprzewidziane wypadki nie zdarzają się w
kosmosie. Tak samo istoty niebiańskie nie pomagają istocie niższej, która nie
chce działać według światła swojej prawdy.
Wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga, ale wszyscy
wierzymy w różne prawdy nawet gdy czytamy tan sam tekst każdy z nas inaczej go
rozumie. Jesteśmy wyznawcami różnych religii, chociaż w większości opieramy się
na tych samych przekazach, z czego można wyciągnąć wniosek, że to tradycja i
kultura wpłynęła na kształt religii. Tak samo polityka wywarła wpływ na naszą
świadomość dlatego trudno dziś oddzielić jedno od drugiego, bo jak mówi stare
polskie przysłowie, człowiek zapala Panu Bogu świeczkę a Diabłu ogarek. Od
stworzenia świata i ogrodu Eden świadomość człowieka niewiele się zmieniła,
wciąż wierzymy w te same opowieści i wciąż popełniamy te same błędy pomimo
tego, że piśmiennictwo rozbudowało się do monstrualnych rozmiarów, a nowe
technologie przyczyniły się do tego, że czytać możemy, nie wychodząc z domu.
Każdy z nas może mieć bibliotekę w telefonie komórkowym, smartfonie czy
tablecie, lecz czytając te same teksty, nie umiemy interpretować inaczej, tylko
tak jak nam ktoś narzuci swój sposób myślenia. Największym zaś błędem jest to,
że choć cywilizacja technicznie posuwa się do przodu, to mentalnie zawieszona
jest w próżni, a jak wiadomo, w próżni nic nie ma.
Rodzi się pytanie dlaczego człowiek ma taki opór przed
nowym sposobem myślenia, przecież to, że umie jeździć samochodem, obsługiwać
najbardziej skomplikowane maszyny, czy chociażby programować komputery nie
zmieniło jego postrzegania świata zewnętrznego i w dalszym ciągu unika dnia 13
-tego. Omija czarnego kota czy wiele innych bzdurnych zabobonów twierdząc przy
tym, że wierzy w Boga, a gdy mu się coś przydarzy, zwala winę na los, nazywając
go pechem lub szczęściem. W Anglii nawet na niektórych ulicach nie ma domów z
nr 13, chociaż ja sam mieszkałem swego czasu na 13 Harcourt Avenue w S-O-T
dlatego, że większość uważała ten piękny dom za pechowy. Czy problemy
pojawiające się w nim były spowodowane nr budynku, czy innymi przesłankami
tylko Bóg może rozsadzić w swej mądrości, bo ja tak często zmieniałem domy, że
każdemu mógłbym przypisać pecha lub szczęście. Ostatecznie gdy doszedłem do
wieku, w którym praca już mnie nie cieszyła, a jedynym obowiązkiem było
oglądanie telewizji, by wiedzieć, co się dzieje w świecie, doszedłem do
wniosku, że powinienem swoje życie rozpocząć od początku. Zamknąłem pewien etap
mojego życia, który był bardzo burzliwy i pełen sprzeczności, które czasami
zależały ode mnie a czasami, na które nie miałem wpływu, a musiałem podejmować
ryzyko, by nie polec na polu bitwy. Zastanawiałem się czasami dlaczego nawet
gdy nic nie robię to los wokół mnie kręci wiele niespodzianek, na które nie mam
wpływu, dlaczego tak się dzieje, jednak kolejne przysłowie polskie mówi, że
kowalem swego szczęścia każdy bywa sam, a mój los nie pozwalał mi tkwić w
marazmie. Wyszedłem mu po raz kolejny naprzeciw, powód jednak nie był ani
łatwy, ani przyjemny, gdyż dopadła mnie choroba, która zwaliła mnie z nóg i
odebrała zdolność samodzielnego funkcjonowania do tego stopnia, że myślałem, że
nadszedł koniec mojej ziemskiej egzystencji.
Miałem bardzo dużo czasu do rozmyślania i zastanawiania
się co w swoim życiu uczyniłem dobrze a co źle, ale tu zawsze spotykałem wiele
sprzeczności, bo jak człowiek może sobie zarzucić coś, co z czego nie byłby
zadowolony. Największym problemem nie były kwestie moralne tylko zdrowotne i
pytanie co do tego doprowadziło, wszak każda choroba ma podłoże, którego źródło
znajduje się w naszym umyśle. Pierwsze wizyty u lekarzy angielskich nie wniosły
nic nowego dlatego, że jedyną diagnozą było, abym schudł i przestał jeść
jedzenie konserwowane glutaminianem sodu. To wiemy wszyscy i nikt z nas na to
nie reaguje, ja jednak postanowiłem schudnąć i jak to bywa w tak ciężkim
stanie, chorobowym zacząłem kłócić się z Bogiem. Może kłócić się, nie dokładnie
oddaje sens moich rozmów, ale pewnego dnia gdy się obudziłem, powiedziałem:
Boże widzisz, w jakim jestem stanie, nie mam siły na nic, śpię dwadzieścia
godzin na dobę, nie potrafię sam wstać z łóżka, po co mam się tak męczyć, skoro
znasz moją choleryczną naturę, lepiej będzie, jak zabierzesz mnie do siebie, i
nie będę nikomu sprawiał problemów. Przypomniały mi się również słowa, które
zasłyszałem, gdy studiowałem psychologię, że gdy człowiek rozmawia z Bogiem, to
modlitwa, a gdy Bóg z człowiekiem to schizofrenia. Ponieważ mój stan choroby
objawiał się głównie brakiem siły fizycznej i sił witalnych nie zastanawiałem
się nad skutkiem tej rozmowy i to czy rozmawiam z Bogiem, czy inną osobowością
zesłaną przez niego.
Nie wiem, ile czasu upłynęło od mojego narzekania, gdy
usłyszałem głos, który do mnie powiedział w liczbie mnogiej: Jeżeli zabierzemy
cię teraz i tak będziesz musiał czekać do dnia swojej rzeczywistej śmierci.
Byłem za bardzo chory, by się tym przerazić, ale podjąłem dyskusje i
powiedziałem, dobrze skoro jesteś taki mądry, to powiedz mi co mam robić, żeby
wyzdrowieć, i od tamtego czasu otrzymywałem wskazówki, co dokładnie powinienem
uczynić, by powrócić do zdrowia. Badania MRI wykazały, że mam dziurę w głowie
wielkości włoskiego orzecha i problemy z pamięcią krótkotrwałą, z którą to
dolegliwością walczę do dzisiaj z miesiąca, na miesiąc poprawiając stan
swojego mózgu oraz zwiększając potencjał zapamiętywania. Nigdy nie należałem do
osób świętoszkowatych, ale zawsze walczyłem o prawdę i dzisiaj mogę z całą
odpowiedzialnością powiedzieć, że to, co opisuje to prawda, która przydarzyła
mi się osobiście. To, że w wyniku moich rozmów z Aniołem podjąłem decyzję, by
rozpocząć studia w WSKSiM w Toruniu, to, że dzięki temu udało mi się odzyskać
mieszkanie w Szczecinie i to, że dzięki jego ingerencji powoli, ale
zdecydowanie powracam do zdrowia, chociaż czasami widzę nawroty, ale wiem, jak
temu przeciwdziałać. Również jego słowa, które powiedział do mnie, że nie ważne
kim jestem teraz, ważne kim chce być i aby zaświadczyć, że wszystko to, co mi
powiedział, jest prawdą, pewnej nocy objawił mi się w pełnej krasie swojej
osobowości. Nie będę polemizował z obrazkami, na których artyści przedstawiają
swoją wizję Aniołów, bo to uwłacza ich piękności, powiem tylko słowami
Faustyny, że obraz namalowany przez malarza nie oddaje rzeczywistej postaci
Chrystusa. Kto ujrzał prawdziwego, Anioła może sobie wyobrazić piękno Raju.
Marek Goślicki. Stoke on Trent 24.10.2020 r.