wtorek, 18 marca 2014

Odkryłem sztukę zwodzenia dyplomatów: mówię im prawdę, a oni mi nigdy nie wierzą.

 

Prawda czy kłamstwo towarzyszą nam od narodzin i przez całe życie musimy się z tym borykać, czy nam się to podoba, czy nie. Wiemy doskonale, że kłamią wszyscy bez wyjątku, jedni dla przyjemności, inni, by kogoś uratować, jeszcze inni, by kogoś oszukać. Skąd się wzięło kłamstwo i dlaczego ma tylu zwolenników tego nikt nie wie jedno, jest pewne, że towarzyszy człowiekowi od zawsze. Jest wygodne gdy zamiast przyznać się  do popełnionego błędu i powiedzieć tak to ja zrobiłem, kłamiemy i czerwieniąc się, mówimy nie. Kłamstwo może również być nieświadome, bo na przykład ktoś nam zinterpretował jakieś zdarzenie zgodnie ze swoim stanem wiedzy i my wierząc temu komuś, powtarzamy tę samą wersję zdarzenia i przez to nieświadomie stajemy się kłamcą. Nie wiem, jak było, we wczesnych wiekach, ale myślę, że mniej kłamano, ponieważ możliwości było mniej, dlatego od początku istnienia człowieka kłamstwo znane było na wysokim szczeblu. Pierwszym kłamcą okazał się Szatan i tak przez wieki bałamucił nie tylko kobiety, ale przede wszystkim osoby wysoko postawione świecąc im przed oczyma złotymi monetami, by sprowadzić ich na manowce uczciwości. Pieniądz, który czyni tak wiele dobrego, wykorzystany w niewłaściwy sposób może przyczynić się do zła i to właśnie nie przez pieniądze, ale dzięki nim mamy tylu kłamczuchów, którzy gdy zasmakują w tym procederze, przechodzą na wyższy poziom kłamstwa, czyli oszustwo, lub zdradę. Pieniądze skusiły Judasza i za 30 srebrników wydał na śmierć Jezusa, któż zatem jak nie ci, co mają dostęp do pieniędzy obojętnie czy fizyczny, czy wirtualny nie zrobi wszystkiego, żeby  posiąść ich jak najwięcej.

Jedną z takich grup, a raczej klanów są politycy, którzy zapomnieli o tym, że dobry polityk to taki, który dwa razy pomyśli, zanim nic nie powie i mielą jęzorami na lewo i na prawo, żeby jak najwięcej nakłamać a tym samy okraść nas. Prawdą jest, że politycy nikomu nie wierzą, wystarczy uważnie słuchać tego co sami mówią, dlaczego nikomu nie wierzą – bo sami kłamią. Który z polityków-nie podoba mi się to określenie polityk, polityk to uważam człowiek wykształcony, zasłużony w jakieś dziedzinie dążący do poprawy warunków życiowych innych ludzi żyjących w tym samym kraju. No właśnie w naszym kraju nie ma polityków, są tylko drewniane kukiełki, które mają na imię Pinokio, nie ma wystarczająco wielu epitetów, by nazwać te osoby zasiadające w Sejmie i w Senacie, ale Pinokio pasuje do każdego z tą tylko różnicą, że różnią się długością nosa. Dla porównania Donald Pinokio – Tusk nos o długości oh, oh,oh ten to umie kłamać to tak około 10 metrów, po nim dopiero następni. Leszek Pinokio – Miller już go prawie doganiał, ale Aleksander Pinokio – Kwaśniewski go zdetronizował. No i  Janusz Pinokio – Palikot, który walczy o palmę pierwszeństwa w tym gronie, czyli na pewno jest w ścisłej czołówce tak na równi z Bronisławem Pinokio- Komorowskim. Stefan Pinokio – Niesiołowski chwalił się ostatnio, że parę razy ostro popił, ale wracając do domu, ani razu się nie przewrócił, bo za każdym razem gdy go zarzuciło, podpierał się nosem. Jeden z ważniejszych polityków miał powiedzieć, że trudno teraz spotkać się w jakimś gronie tylko z jednego powodu – przeszkadzają nosy. To jak taki Pinokio, który obojętnie jak się nazywa może wierzyć normalnemu człowiekowi skoro sam jest kłamczuchem

Marek Goślicki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz